Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2024-03-15

Wojenny blef, wyborczy teatr

Wybory w Rosji to dla Putina okazja, by zwiększyć presję na Zachód. Cel jest jasny: wymusić zawieszenie działań wojennych na własnych warunkach i złapać drugi oddech

„Nie ma przypadków, są znaki” – mawiają mądrzy ludzie. Nie jest więc przypadkiem to, że akurat na parę dni przed wyborami prezydenckimi w Rosji Władimir Putin przypomniał o gotowości do użycia broni nuklearnej.

Te „wybory” – cudzysłowy w tekście użyte nieprzypadkowo – są oczywiście ustawką i tylko na pozór przypominają te rozgrywające się w krajach demokratycznych. Tak jak wiele poprzednich, ale teraz jeszcze mniej. Zwycięzca jest znany z góry, poziom poparcia dla niego i pozostałych kandydatów z grubsza też zaplanowany, zresztą ich samych zawczasu również dobrano bardzo starannie. Cała machina państwowa, podporządkowane jej „komercyjne” instytucje oraz ściśle kontrolowane przez władze media pracują teraz usilnie na to, żeby scenariusz został zrealizowany bez wpadek – i zapewne tak się stanie.

Ta operacja to teatr przeznaczony głównie na użytek wewnętrzny. Ma pokazać ludowi siłę i sprawczość, a także spójność obozu władzy. Czyli utrwalić budowany stopniowo od ponad dwóch dekad ustrój „rozwiniętego putinizmu”. Z pastiszową demokracją pozbawioną realnych instrumentów oddolnej kontroli władzy, z wkomponowaną w system korupcją, dla pewności napompowany nacjonalistyczno-imperialną ideologią. I z wszechmocnym carem umieszczonym w centrum „russkowo mira” i otoczonym quasi-religijnym kultem.

Zagrożeniem dla tego projektu już od pewnego czasu nie są żadne odśrodkowe ruchy wewnątrz Rosji. Nie tylko te całkowicie i faktycznie niezależne od Kremla; one już wcześniej zostały wytępione metodami administracyjnymi, politycznymi, a jeśli trzeba było, to także przekupstwem lub brutalną siłą. Potem przyszła kolej na potencjalnych buntowników należących do „rodziny”. Nawet jeśli jacyś członkowie aktualnej elity władzy, z różnych powodów, knuli przeciwko Putinowi – żeby usunąć go całkiem albo wytargować dla siebie lepszy kawałek tortu – i jeśli to oni stali za takimi niespodziankami jak powrót do Rosji Aleksieja Nawalnego po próbie otrucia go w samolocie czy pucz Jewgienija Prigożyna (a to wysoce prawdopodobne), to ich nadzieje zostały złożone do grobów wraz z figurantami, którymi się posługiwali. Dziś albo sami nie żyją, albo chowają się w mysiej dziurze w nadziei dotrwania do lepszych czasów, albo po prostu złożyli carowi hołd lenny (wzmocniony odpowiednim okupem) i będą mu teraz służyć ze zdwojoną gorliwością. Reżim okazał się – przynajmniej na to dziś wygląda – świetny w pacyfikacji opozycji. Tyle że w polityce nic nie jest dane raz na zawsze.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00